Tysiące poradników, książek, programów telewizyjnych, specjalistów, porad w internecie. Tysiące recept na bycie dobrą matką, na wychowanie szczęśliwego dziecka, na uniknięcie błędów. Jaką to wszystko daje gwarancję, że wychowasz swoje dziecko tak jak powinnaś? ŻADNĄ…
Wiecie… jeszcze jakiś czas temu byłam pewna, że wiem jak się gra w to całe macierzyństwo. Że mając na uwadze błędy moich rodziców, znajomych i ogólnie całego świata – wiem czego unikać jak ognia, żeby moje dziecko wyrosło na pewną siebie kobietę, która nie ma problemu z poczuciem własnej wartości, która jest dobrym człowiekiem ble, ble ble. Ale wiecie co? To, że nie popełnię dwudziestu błędów, nie oznacza, że nie popełnię dziesięciu innych. Nie mamy absolutnie żadnej pewności, że naszą robotę odwalamy dobrze, dopóki nasze dziecko nie dorośnie, a jego zachowanie nagle uświadomi nam, gdzie popełniliśmy błąd. Na początku przygody z macierzyństwem, jak większość matek, byłam w stanie dostrzegać, co inni robią źle, nie dostrzegając wad u siebie. Dzisiaj jest wręcz odwrotnie. Zrozumiałam, że każdy ma swój model wychowania i to, że jest inny od naszego, nie oznacza, że jest zły. Możemy krzywo patrzeć na matkę, która daje swojemu dziecku słodycze, ale ta sama matka, może krzywo patrzeć na nas, bo przekraczamy inną, ważną dla niej granicę. Nie ma jednak sensu patrzeć krzywo na cokolwiek, a po prostu przypatrywać się sobie. Wychodzić z siebie i patrzeć na wszystko od boku. Ocenić siebie oczyma osoby trzeciej. Jaką jestem matką? Jak zwracam się do swojego dziecka? Gdzie popełniam błąd? Co mogę zmienić? W momencie, w którym zaczęłam tak postępować, okazało się, że wizja tego jaką jestem matką, troszkę odbiega od tego jak to wygląda w rzeczywistości. Wiecie… to wbrew pozorom całkiem pospolite. Osoby, które w sieci piszą o tym jak pozytywnie żyć, a kiedy je widzę narzekają na wszystko i na wszystkich… ale w dalszym ciągu uważają, że tak nie robią. Tak samo z byciem matką – dużo rzeczy nam się wydaje. Samokrytyka w naszym przypadku to obowiązek.
W tym całym ocenianiu, w tym całym szale na bycie matką idealną, jest taka szara matka jak ja. Która niby wie co robi, ale kiedy tak naprawdę się nad tym zastanowi stwierdza, że… kompletnie nie wie co robi! Kompletnie nie wiem, czy moje zasady, których się trzymam są dobre. Kompletnie nie wiem, czy mój model wychowania będzie miał dobry wpływ na moje dziecko. Podążam za intuicją, a ona nie daje mi żadnej gwarancji na to, że mój „eksperyment” odniesie sukces. Wierzę w to głęboko, ale… pewności nie mam żadnej! Wiele osób pyta mnie o to, czy w naszym domu panują jakieś zasady, czy zwracam szczególnie uwagę na coś podczas spędzania czasu z Polą. Owszem. Mam kilka takich rzeczy, które uważam, że są dobre, mam w głowie pewne rzeczy, które wiem, że na pewno są złe. Ale nie tworzyłam i nie będę tworzyć gotowych recept na wychowanie szczęśliwego dziecka, bo uniwersalnej recepty nie mam. Każde dziecko jest inne. Moje cudowne sposoby nie zawsze działają nawet na moje dziecko, a co dopiero na inne. Ale tak. Mam sposoby, mam pewne zasady.
NIE KRZYCZ NA MNIE!
Na przykład takie, że w naszym domu mówimy stanowcze NIE dla krzyku. Tutaj od razu zaznaczę, że jest to NIE dla krzyku, nie dla unoszenia głosu. To dla mnie dwie różne sprawy. Mogłabym wrzeszczeć jak opętana, krzyczeć itp. i to nie tylko na dziecko. Ale niech mi ktoś wytłumaczy jaki jest sens krzyku? Poza tym, że dostarczymy sobie podczas naszego wydzierania się dawki stresu, a tego naprawdę wolę sobie oszczędzać. Czy krzyk przynosi jakiś efekt? Wg mnie… żaden. Działa on albo tak, że stresuje nasze dzieci, albo… nie działa wcale. A dzieci mają z tego wręcz bekę. Krzyk nie załatwia niczego i nie dam sobie wmówić, że załatwia. Jeśli pod jego wpływem dziecko nagle posprząta pokój… brawo Ty. Ale nie sądzę, że sprawi on, że dziecko zrozumie. A chyba o to nam chodzi prawda? Żeby dziecko zrozumiało. Tak. Unoszę głos. Ale nie drę się jak opętana.
ROZMAWIAJMY!
To, czego brakowało mi, na etapie gimnazjum, to szczerych, spokojnych rozmów z rodzicami. Rozmów o błędach, o tym co nas boli i smuci. Staram się namawiać do tego zarówno F. jak i Polę. Bo faceci to jednak mają z tym spory problem. Nie dusimy w sobie swoich problemów, nie zamykamy się na świat – rozmawiamy! Pola, jako 3,5 latka ma czasem problemy ze swoimi emocjami. Zamiast jej mówić, że wymyśla, po prostu pokazuję jej, że jej problem jest dla mnie ważny i że powinna mi o nim na spokojnie powiedzieć, a nie trzaskać drzwiami i krzyczeć. Nie zrozumcie mnie źle. Mam chwile słabości i moje dziecko też je ma – i czasem w natłoku wszystkiego, ciężko jest spokojnie rozmawiać i tłumaczyć, kiedy dziecko odprawia właśnie furię życia. Ale staram się. Na prawdę się staram. Bo z doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego, niż tłumienie wszystkiego w sobie + świadomość, że nie masz na kogo liczyć…
JEDZMY ZDROWO!
Kolejna zasada jest taka, że … owszem, słodycze nie są dla nas złem i sporadycznie można je jeść. Ale jeśli już pozwalamy na takie coś, to niech w całej reszcie, którą jemy na co dzień będzie jak najmniej syfu. Bo jeśli już pozwalam na małą, czekoladową rozkosz, to nie dokładam do tego słodkich chrupek, słodzonej wody smakowej, naładowanego chemią chleba i nuggetsów z paczki, które w środku są fioletowe. Nie wiem kompletnie czy robię dobrze czy nie, ale jeśli Pola prosi mnie o jakiś słodycz w drodze z przedszkola, to nie robię z tego żadnego problemu. Po drodze i tak zaliczamy pięć placów zabaw, 3 kilometrowy spacer, w domu czekają na nas same zdrowe pyszności. Nie ma już podjadania czekoladek, ale jest podjadanie chrupek. Kto nas obserwuje ten wie, że jesteśmy wierne Tygryskom, które w sumie wcina ochoczo nie tylko Polka ale i F. Ja staram się jednak między posiłkami nie podjadać nic, bo przy moich problemach z tarczycą, wolę trzymać się określonych pór. Ale niech familia sobie dogadza, nie mam nic przeciwko! Wy również będziecie mogli sobie pochrupać co nieco, wystarczy, ze dotrwacie do końca wpisu… tam czeka na Was niespodzianka! Ale jeszcze chwila…
Wracając do zasad i modelu wychowywania. Zasad jest u nas całkiem sporo, choć nie są to jakieś szczególnie wyjątkowe zasady, bo podejrzewam, że podobne panują w większości domów. Nie mam też szczególnych metod wychowania i tak jak pisałam wcześniej… ja nie do końca wiem co robię. Staram się wychowywać swoje dziecko w atmosferze spokoju, wsparcia, miłości, ale z pewnymi granicami, których nie pozwalam przekraczać. Czy coś jest dla mnie szczególnie ważne? Myślę, że zaszczepienie w dziecku dobra, empatii i wrażliwości. Zaszczepienie miłości do świata, ludzi i do natury, a w tym wszystkim zaszczepienie wiary i pewności siebie. Wierzę, że będąc dobrym, kochającym, ale też pewnym siebie i swoich możliwości człowiekiem – świat będzie stał przed nami otworem! Wszystko będzie możliwe! Przekonałam się o tym na własnej skórze, choć dopiero po 20 – i chcę by przekonała się o tym moja córka. Znacznie wcześniej niż ja… Czy mi się uda? Kiedyś się dowiem…
Tymczasem na koniec, mam konkurs dla wszystkich mam i tatusiów. Nieważne, w jakim duchu wychowujecie swoje dzieci, na pewno uwielbiacie sprawiać im radochę, prawda? Zatem, do dzieła!
KONKURS !!!
Do wygrania są:
- 1 miejsce: bon do sklepu SMYK z odzieżą/zabawkami dla dzieci o wartości 300zł + zestaw Tygrysków
- 2-3 miejsce: bon do sklepu SMYK z odzieżą/zabawkami dla dzieci o wartości 100zł + zestaw Tygrysków
Zasady są proste:
- W komentarzu pod postem na blogu, odpowiedz na pytanie – w jaki sposób zachęcasz swoje dziecko do zdrowego odżywiania? Odpisz zupełnie swobodnie, bez poematów, wierszy, rymowanek i prac plastycznych :) Liczy się rzeczowy komentarz.
- Zostaw swój adres e-mail
Będzie mi miło jeśli skomentujesz post na FB i udostępnisz go publicznie :) Niech o zabawie dowie się więcej osób!
Bawimy się od 15.10 do 29.10. POWODZENIA!
WYNIKI !!!
Kochani! Dziękuję wszystkim za udział w tej myślę, świetnej zabawie! Wszystkie komentarze były jak zwykle genialne, ale zasady to zasady. Choć muszę przyznać, że to fajnie, że dzisiaj nagrody lecą aż do trzech osób! Oto zwycięzcy:
1 miejsce – Justyna Basaj
2 miejsce – Magdalena Czuba
3 miejsce – Ania Kamińska
Serdecznie gratuluję i proszę o wysłanie swoich danych do wysyłki wraz z numerem telefony na e-mail: alicja.wegner.blog@gmail.com
Pozostałym dziękuję za zabawę i oświadczam, że przed nami kolejne niesamowite zabawy, w których do wygrania będą bardzo atrakcyjne nagrody. Nie poddawajcie się! :)
Artykuł Jak dobrze wychować dziecko? Nie mam zielonego pojęcia… pochodzi z serwisu Alicja Wegner.